Witajcie,
postanowiałem zarejestrować się i opisać na forum historię mojej potyczki (w zasadzie wojny!) z problemem jaki miałem ze swoją "mulicą".
Do rzeczy i od początku: Gdzieś pod koniec trzeciego roku eksploatacji ze zauważyłem, ze coraz częściej ze świateł nie mogę dotrzymać kroku innym samochodom a silnik zrobił się nienormalnie głośny. Do tego pracował bardzo niestabilnie - w losowych okolicznościach w tym samym zakresie obrotów albo był bardzo słaby albo dostawałem strzał w plecy niczym dieslu. Utrzymanie jako takiego komfortu dla pasażerów to była istna mordęga, szczególnie w mieście. Co ciekawsze raz na miesiąc dwa z samochodem działo się coś jeszcze dziwniejszego - zaczynał normalnie jeździć ale niestety tylko na jakiś czas po czym problemy powracały. Oczywiście próbowałem szukać pomocy w ASO ale okazało się, że gdy komputer diagnostyczny nie zgłasza żadnych błędów (a tak było) to ASO jest kompletnie bezradne. Odwiedziłem chyba wszystkie serwisy w Warszawie i za każdym razem bylem spławiany albo śpiewką, że wszystko jest OK albo technicy "wgrywali nowe oprogramowanie" do ECU co oczywiście nie pomagało w żaden sposób. Jedyny plus z tych wizyt w ASO był taki, że czasami po takiej wizycie samochód rzeczywiście jeździł lepiej by po kilku dniach wrócić do starych nawyków. Przy połączonym wysiłku własnego doświadczenia motoryzacyjnego i zasobów internetu doszedłem do tego, że prawdopodobnie ASO przy diagnostyce resetuje komputer wraz z danymi z adaptacji ECU startuje od zera z bazowymi danymi co pozwala mu pracować poprawnie jakiś czas. Potwierdził to mój test z własnoręcznym resetem ECU (odpięcie aku). Konkluzja była taka, że problemy powodują błędne odczyty z któregoś czujnika natomiast same czujniki nie są wadliwe (brak błędów w pamięci ECU). Ktoś podpowiedział mi, żeby udać się do jakiegoś tunera. Tak trafiłem do tunera w Piasecznie a ponieważ dysponuje on hamownią to od stwierdziłem od razu, że sprawdzę swoje odczucia "oddupne" z konkretnymi danymi z hamowni.
Przypadek chciał, że gdy wjeżdżałem na hamownię samochód akurat miał lepszy okres i pracował poprawnie (przynajmniej w moim odczuciu). Wynik był taki, że brakowało 20KM i 18Nm w stosunku do "fabryki". Porównując to w jaki sposób pracował w momencie pomiaru z tym co miewałem w przeszłości sądzę, że w najgorszych okresach spadki mocy mogły wynieść nawet ok. 40-50KM. Co ciekawsze został wykonany drugi pomiar z podobnymi wynikami ale zupełnie innym przebiegiem krzywej mocy i momentu (max moment był niżej o 500rpm). Po resecie ECU - dane z hamowni odpowiadały fabryce a wyszło nawet więcej - 171KM i 211Nm więc wniosek był prosty - problemy powoduje adaptacja ECU w wyniku odczytów z jakiegoś czujnika. Przy pomocy tunera i jego przyjaciela zza Wielkiej Wody z logów odczytane zostały zdarzenia typu spalanie stukowe. Jak powszechnie wiadomo spalanie stukowe ma miejsce gdy liczba oktanowa benzyny jest zbyt niska. Wyjechałem więc z radami: popróbować na innym paliwie, zmienić świece ewentualnie rozważyć wymianę czujnika spalania stukowego.
Próbowałem z różnym paliwem (jeździłem nawet przez kilka zbiorników na tej 100-oktanowej ze stacji na S) niestety bez rezultatu. Wymiana świec - bez rezultatu, w odruchu desperacji zdecydowałem się na wymianę czujnika spalania stukowego. Ponieważ do wymiany czujnika trzeba zrzucać kolektor ssący (nie ma inaczej do niego dostępu) to niestety cena za całość zwalała z nóg - sam czujnik 700 PLN + komplet uszczelek prawie 200PLN + usługa wymiany kolejne 700PLN. Ponieważ mam nieco smykałki do mechaniki, instrukcja serwisowa jest dostępna w sieci a do tego mam w swoim miniwarsztacie klucz dynamometryczny (czujnik trzeba koniecznie przykręcić właściwym momentem a przy przykręcaniu plastikowego kolektora też trzeba uważać) to zdecydowałem, że kupuje oryginalne części poza ASO i wymianę wykonam własnoręcznie.
Kolektor zrzuciłem, czujnik wymieniłem - pomogło (odłączenie aku!) ale 200km i niestety to samo
Włożony wysiłek i wydane pieniądze jednak nie do końca poszły na marne. Po zdrzuceniu kolektora zastanowiła mnie odrobina oleju który znajdował się w kolektorze a szczególnie stan zaworów ssących, była całe oblepione nagarem. Wyczytałem, że coś takiego może mieć miejsce w samochodach z wtryskiem bezpośrednim ale wszyscy podają jakies przebiegi rzędu 150-200 tys. km a ja miałem niecałe 80 tys. Dodatkowo śladowe ilości oleju w dolocie sa podobno zjawiskiem normalnym i są wynikiem zasysania go z odmy silnika. Tak czy siak przed złożeniem wszystkiego do kupy wyczyściłem też kolektor i zawory jednak tak jak napisałem wcześniej nie pomogło to na zbyt długo. Przejeździłem kolejne kilka miesięcy jednak doszedłem do wniosku, że ta obecność oleju w kolektorze nie jest do końca taka normalna i zacząłem drążyć temat dokładniej. Pomimo tego, że nie jestem technicznym ignorantem to terminy takie jak odma czy odpowietrzania skrzyni korbowej były mi bliżej nieznane. Trafiłem ostatecznie na jakiś anglojęzyczny artykuł, który dość fajnie tłumaczył zasadę działania odmy ale przede wszystkim opisywał typowe usterki z nią związane. Większość opisywanych w sieci usterek zaworu odmy ograniczała się do jej zapchania i objawów z tym związanych. Rzeczony artykuł ponadto opisywał też objawy zawieszenia zaworu i problemów z tym związanych: nadmierna ilość oleju w dolocie i uwaga - spalanie stukowe w komorze spalania cząsteczek oleju silnikowego. Decyzja była prosta - kupiłem nowy zawór odmy wraz z separatorem oleju i zabrałem się za wymianę. Niestety odma w silniku Mazdy jest również schowana za kolektorem ssącym więc czekała mnie drugi raz ta sama robota :-) Miałem poprzednio ten zawór i separator na wierzchu na wyciągnięcie klucza nr 8 ale co zrobić tak bywa. Kolektor zrzuciłem (ponownie był w nim olej), odmę i separator wymieniłem, poskładałem wszystko i w drogę. Pierwsze 100-150km bez niespodzianek auto jedzie zupełnie nieźle, kolejne km i jest tylko lepiej, bajka, niebo zupełnie inny samochód. Jeździ do dziś znakomicie i mam nadzieję, że tak pozostanie. Jedyny minus - spalanie większe o prawie litr na 100km czyli wniosek, że mieszanka była zubażana do granic możliwości.
Jaka konkluzja z tej historii - pech może przytrafić się każdemu i nie mam żalu do Mazdy, że mi się to przytrafiło. To naprawdę fajne auto choć zdążyłem je już znienawidzić i gdzieś w tyle łowy była nawet myśl o pozbyciu się samochodu. Druga konkluzja - straciłem zaufanie do ASO ale to pewnie żadna nowość, nie ja pierwszy i nie ostatni. Diagnoza i rozwiązania problemu zajęło mi, dzięki niekompetencji ASO ponad 1,5 roku.
Swoją drogą procedura sprawdzenia zaworu odmy w instrukcji serwisowej jest do niczego, pozwala od biedy wykryć jedynie zawieszenie zaworu w pozycji zamkniętej natomiast mój przypadek w zasadzie da się wykryć dopiero demontując odmę.
Pozdr.
Seba